niedziela, 22 marca 2015

Rozdział pierwszy

Początek czyli jak to wszystko się zaczęło.

         W pewną sobotnią noc młody, ambitny naukowiec Amadeusz Augustowski został, jak to zwykle bywało po godzinach w pracy. Przez pewien czas wpatrywał się leniwie w okno, na spływające krople deszczu po szybie. Lubił patrzeć na deszcz, to go uspokajało, czuł sie wtedy spokojnie. Niespodziewanie jego zajęcie przerwał dzwoniący telefon. Amadeusz wstał z fotela i powoli powlókł sie w stronę telefonu. Podniósł słuchawkę i usłyszał głos kobiety.
- Halo, Amadeusz znowu nie wracasz do domu na noc? - zapytała z niepokojem kobieta.
- Nie, dalej staram się rozpracować tą zagadkę dotyczącą wpływu biotylinu na żywe stworzenia. - odpowiedział, spokojnie mężczyzna.
- Zaczynam się o Ciebie martwić, już kolejny raz z rzędu siedzisz tak długo w pracy.
- Nie masz się o co martwić Angela, dobrze się czuje. - szybko skłamał Amadeusz, był on naprawdę wykończony, ale przysiągł sobie, że dalej będzie pracował.
- No dobrze, wierze Ci na słowo, tylko sie nie przepracuj, kocham cię do zobaczenia. - odpowiedziała pocieszającą dziewczyna.
- Ja Ciebie też, dobranoc kochanie. - zakończył rozmowę i odłożył słuchawkę.
Angela była dziewczyną Amadeusza bardzo się kochali, jednak w tej chwili on musiał ją okłamać. Chłopak usiadł na fotelu i zaczął myśleć co może zrobić, żeby chociaż trochę przybliżyć się do rozwiązania zagadki do czego może służyć biotylina. Substancja ta była niebieska, w stanie płynnym i nie wydzielała żadnego zapachu. Odkryto ją przez przypadek w górach Świętokrzyskich w Polsce. Amadeusz wiele razy robił z nią różne rzeczy, żeby odkryć czy jest do czegoś przydatna, jednak bez skutku. Znudzony bezsilnością naukowiec rzucił ołówkiem w biurko.
- To nie ma sensu! - krzyknął.
Szybko wstał od biurka i poszedł prężnym krokiem do pokoju obok w, którym mieściła sie mała kuchnia. Podniósł metalowy czajnik, nalał do niego wody i postawił na gazie. Miał zamiar napić się kawy. Wrócił do pokoju i położył sie na kanapie. Ułożył sobie wygodnie głowę na poduszce i nim sie obejrzał zasnął.
         Po drzemce obudził go duszący dym, który poczuł w gardle. *Ekhem Ekhem* odchrząknął hałaśliwie, gdy nagle spostrzegł, że wszystko wokół niego płonie. Zaczął się dławić dymem. Oderwał sie od kanapy i pobiegł w stronę okna. Próbował je otworzyć ale się zacięło. Chciał rozbić szybę rękami, jednak sie mu to nie udało miał na mało siły i tlenu, a dym wokół niego był bardzo gęsty i żrący bo substancje z laboratorium uległy spaleniu. Gwałtownym ruchem pochwycił lampkę, która stała na szafce nocnej i mocno uderzył metalowym końcem w okno. Szyba pękła lecz sie nie rozbiła, dlatego Amadeusz zamachnął się jeszcze raz i rozbił całkowicie szybę. Chwycił się rękami parapetu i wyślizgnął na dwór. Nic mu sie nie stało, gdyż znajdował się na parterze. Kiedy tylko złapał tlen i miał jasny umysł wyciągnął telefon i zadzwonił po straż pożarną. W między czasie zaczął oddalać się od płonącego budynku. W pewnej chwili przypomniało mu sie, że w środku znajduj się biotylina. Zrozpaczony naukowiec nie wiele myśląc zaczął biec w stronę budynku, aby uratować swoja kosztowną substancje. Niestety, w tej chwili w, której znalazł się blisko budynku coś wybuchło. Wybuch był na tyle duży, że w jednej chwili podrzuciło Amadeusza na 10 metrów do góry, a kiedy zarył ciałem o ziemię stracił przytomność. Nikt się nie spodziewał, że takie mało znaczące wydarzenie jak wybuch w małym firmowym budynku będzie tak ogromne w skutkach, które odczują wszyscy ludzie zamieszkujący ówczesny świat.